Moje zęby od zawsze były krzywe. Nie bardzo wiem po kim takie odziedziczyłam, bo moi rodzice mają w miarę proste zęby. Moje też nie są aż tak bardzo krzywe, nie rzucało się to aż tak w oczy jak u niektórych, ale jakby nie było przeszkadzało mi to. Wada moich zębów polega na tym, że lewa jedynka (górna) nachodzi na prawą i dolna szczęka jest lekko cofnięta do tyłu i zrobił się (jak to moja ortodontka określiła) cherubinek :D
Wiadomym jest, że aby założyć aparat ortodontyczny należy mieć wszystkie zęby wyleczone, dlatego właśnie od tego rozpoczęłam swoją przygodę. Zajęło mi to sporo czasu, gdyż moje zęby są bardzo słabe i podatne na próchnicę (od dziecka tak mam - KOCHAM SŁODYCZE - no cóż) i miałam kilka ubytków, a chodziłam do dentysty raz w miesiącu.
Gdy już wyleczyłam zęby, mama umówiła mnie na wizytę do ortodontki, na którą musiałam czekać jeszcze miesiąc, bo pani do której chodzę przyjeżdża do mojego miasta dwa razy w miesiącu i ma bardzo dużo pacjentów i nie miała mnie gdzie wcisnąć. Ale kiedy już nadszedł ten dzień (7.09.2013r.) poszłam na konsultację (wraz ze zdjęciem o którym będzie mowa w kolejnych postach) i dowiedziałam się tego czego bałam się najbardziej... a mianowicie, że konieczna jest ekstrakcja dwóch zębów, czyli ich usunięcie.
Po tym co usłyszałam zrezygnowałam z aparatu, ale rodzice powiedzieli żebym jeszcze nad tym pomyślała, bo jeśli teraz go nie założę to później tym bardziej, ale z drugiej strony nie mogli mnie do tego zmusić, bo to ja miałam podjąć decyzję. Ta sytuacja kosztowała mnie kilka nieprzespanych nocy i rzekę wylanych łez.
Ostatecznie zdecydowałam się na usunięcie zębów. Mama ponownie umówiła mnie na wizytę, która odbyła się 26.10.2013r. Zostały mi wtedy pobrane wyciski, zostały wskazane zęby do usunięcia i założone gumki separacyjne - ale to dokładnie opisze w kolejnych postach. Na usunięcie zębów miałam dwa tygodnie. Aparat założyłam 9.11.2013r. :)
Na koniec pokażę Wam moje zęby przed założeniem aparatu, ale już z gumkami separacyjnymi :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz